Przewodnik miejski – praca marzenie? Trochę przewrotne pytanie. Często od znajomych słyszę, że mam fajną pracę. Pokutuje chyba przeświadczenie, że praca przewodnika miejskiego jest lekka, łatwa i przyjemna. Nie siedzimy w dusznym biurze, spotykamy się z ludźmi, w sezonie możemy pochwalić piękną opalenizną niczym z egzotycznych wakacji. Klienci widzą w ofercie wycieczki dwugodzinne lub czterogodzinne i z zazdrością wzdychają, że też marzą o takiej pracy. Ale czy na pewno?
Przewodnik miejski- praca marzenie?
Uwielbiam oprowadzać wycieczki. Mimo długiego stażu dalej oprowadzam z pasją. Wymyślam nowe trasy, warsztaty, regularnie uczestniczę w szkoleniach i kursach. Bycie przewodnikiem miejskim wymaga posiadanie szerokiej, specjalistycznej wiedzy z rożnych dziedzin. Do tego dochodzi znajomość wystaw muzealnych potwierdzona oddzielnymi uprawnieniami. Jednakże wiedza to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Przewodnik miejski musi mieć dar lekkiego, ciekawego opowiadania. Opowieść o mieście powinna być przekazywana jasnym, zrozumiałym dla turysty językiem. Barwne historie, anegdoty, niuanse opowiadane z zaangażowaniem. Nie da się wyuczyć tekstu i opowiadać tego samego każdej grupie. Przewodnik musi wykazać się zaangażowaniem, elastycznością, umiejętnością pracy pod presją czasu. Jak każda praca, tak i zawód przewodnika miejskiego ma swoje plusy i minusy.
Plusy pracy przewodnika
Niewątpliwym plusem tej pracy jest kontakt z ludźmi. Możliwość poznania różnych charakterów, mentalności, a przy tym wymiana doświadczenia. Można poznać naprawdę fascynujące osoby, kontakt z którymi wzbogaca nas samych. Poza tym konieczność ciągłej nauki, poszerzenia horyzontów. Niezbędne jest systematyczne pogłębianie wiedzy, jak i nauka języków obcych. Dobry przewodnik powinien znać przynajmniej jeden język obcy. Oprowadzając tylko w języku polskim ograniczamy sobie mocno liczbę klientów, ilość zleceń i zarobków.
Dużym plusem jest także samodzielność i niezależność. Praca na etat dla jednej firmy należy do rzadkości. Praktycznie 99,9% przewodników miejskich jest na własnej działalności gospodarczej. Co w praktyce oznacza, że jesteśmy sami sterem, żeglarzem i okrętem. Przewodnik sam ustala sobie grafik, reguluje zlecenia, zdobywa klientów. Jeśli zamarzy Ci się urlop możesz go sobie zrobić w dowolnej chwili, tylko nie zapomnij znaleźć dla siebie zastępstwa. Jednakże taka niezależność może być niedogodnością dla osób, które wolą pracować w zespole i mieć szefa nad sobą. I tu powoli przechodzimy od minusów zawodu.
Minusy pracy przewodnika
Sezonowość to zmora pracy przewodnika miejskiego. Mieszkamy na takiej szerokości geograficznej, że późna jesień i zima nie sprzyjają zwiedzaniu miasta. W sezonie wysokim zleceń jest tak dużo, że często oddaję grupy kolegom, ponieważ mam zajęty cały dzień, a nawet noc. Natomiast w zimie zleceń jest zdecydowanie mniej, a co za tym idzie i zarobki są niewspółmiernie mniejsze. Poza tym sezonowość wpływa na warunki oprowadzania. Latem musimy mierzyć się zaduchem, wysokimi temperaturami, natomiast w sezonie zimowym z mrozem, wiatrem, opadami. Odbija się to na zdrowiu, zwłaszcza na głosie, który jest podstawą w pracy przewodnika.
Minusem (ale i plusem) są także ludzie. Zazwyczaj mam przesympatyczne grupy. Jednakże zdarzają się czasem absolutnie „wyjątkowi” turyści. Dzieci bywają bardzo głośne, nieposłuszne, często wulgarne. Natomiast dorośli często przyjmują roszczeniową postawę, spóźniaj się, nadużywają alkoholu. Mówiąc o czynniku ludzkim nie sposób pominąć konkurencji. Przewodnicy rżną od siebie nie tylko pomysły na wycieczki, ale całe zdania ze stron, przepisując na zasadzie „kopiuj-wklej”, jeśli tylko widzą, że dana wycieczka się sprzedaje.
Tak się złożyło, że dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Przewodnika. Dobra okazja, aby zastanowić się czy faktycznie bycie przewodnik miejski to praca marzenie?